Gazeta Wyborcza opisuje jak tegoroczni maturzyści przechytrzyli Centralną Komisję Egzaminacyjną.

Zaczęło się w poniedziałek, 11 maja. To wtedy pierwsi maturzyści przystąpili do obowiązkowego egzaminu ustnego z języka polskiego. I od razu ci, którzy zdawali rano, próbowali pomóc tym, którzy mierzyli się z ustnym egzaminem po południu.

Przykłady? 11 maja, godz. 12. Łukasz, maturzysta z Poznania, pisze na Facebooku: „Jeśli kogoś to interesuje, to miałem temat: Parabola w literaturze na podstawie » Przypowieści” Wisławy Szymborskiej i dwóch innych tekstów kultury”.

Godzinę później to samo pytanie do sieci wrzuca Kasia ze Strzelec Krajeńskich. Czy zdążyła je przeczytać przed wejściem do sali egzaminacyjnej? Tego nie wiadomo. Jednak w poniedziałek od samego rana tej metody próbowali maturzyści z całej Polski. We wtorek scenariusz zaczął się powtarzać. Maturzyści szybko się zresztą wyspecjalizowali – zakładają specjalne grupy, pomagają sobie w opracowaniu odpowiedzi. W środę o godz. 9 w sieci był już dostępny pełen zestaw pytań na maturę tego dnia.

Jak to możliwe? Centralna Komisja Egzaminacyjna przygotowała na ten rok ok. 250 zagadnień na ustną maturę z polskiego. Egzaminatorzy nie znają ich wcześniej – zapoznają się z pytaniami tuż przed egzaminem. Ale każdego dnia szkoła uzyskuje dostęp do puli na dany dzień, czyli ok. 20 pytań.

– Na każdy dzień mamy zaplanowane inne pytania, więc zbieranie ich w sieci za wiele nie da – zastrzega Marcin Smolik, dyrektor CKE. – Ale to prawda, przez kilka godzin jest szansa, że wylosujemy coś, co ktoś inny miał rano. Tylko czy to pomoże? Myślę, że może nawet zaszkodzić, bo maturzyści zaczną odpowiadać na pytania cudzymi przykładami, mówiąc niekoniecznie o lekturach i dziełach, które znają. Nie da się nadrobić trzech lat liceum w kilka godzin – dodaje.

Kolosalna różnica

Uczniowie są przekonani, że się da. I dlatego wylosowanymi tematami dzielą się w mediach społecznościowych – przede wszystkim na Facebooku oraz Twitterze (pod hasztagiem „matura2015” lub „ustnazpolskiego”).

Nie wstydzą się, a często nawet atakują tych, którzy sugerują im, że to niezbyt uczciwe wejście w dorosłość.

Ola z Wrocławia: „To chyba dobrze świadczy o maturzystach, spryt bardziej przyda się w życiu niż wiedza o lekturach”.

Kinga, która chce studiować medycynę: „Nie wiem, kogo to tak boli, że my, maturzyści, sobie pomagamy ( ). Wiele osób wybiera kierunki ścisłe, posługiwać się poprawną polszczyzną, wiadomo, wypada, ale znać na pamięć wszystkie lektury to chyba raczej nie jest nam do szczęścia potrzebne”.

Nieco inaczej sprawę widzą rodzice. Syn Marka z Warszawy zdawał maturę ok. godz. 9. – O godz. 8.30 komplet pytań był już dostępny na Facebooku – relacjonuje. – Koledzy, którzy wchodzili później, odhaczali tematy, które już się zgrały. Po południu zdający mieli obszar zawężony już tylko do kilku zagadnień. Korepetytorzy siedzieli na telefonach i dyktowali pomysły. Oczywiście, nie da się nadrobić paru lat nieuczenia się w parę godzin, ale wbrew pozorom, można znacznie polepszyć swoją wypowiedź, mając odpowiednie wskazówki. Różnica między sytuacją, w której maturzysta jest kompletnie zaskoczony tematem i w głowie powiewa biała kartka, a sytuacją, w której na każdy temat ma jakiś punkt zaczepienia, jest kolosalna.

Wypowiedź niezbyt „spontaniczna”

Zdaniem Marka, jeśli porównamy oceny poranne i popołudniowe, różnica może być olbrzymia. – Odkrywanie pytań stopniowo, dzień po dniu, jest gorszym rozwiązaniem, niż ogłoszenie większości lub nawet wszystkich pytań od razu. Jeśli ktoś zawczasu przygotuje się z 200 tematów, to daj Boże zdrowie i zdaną maturę! – podkreśla rodzic. I zaraz dodaje: – Mam wrażenie, że XXI-wieczne pokolenie uczniów zderzyło się z XIX-wieczną mentalnością CKE.

Podobnego zdania jest Dariusz Chętkowski, łódzki polonista, autor bloga BelferBlog. W jego szkole matury ustne zaczynają się o godz. 10, uczniowie nie kryją, że są lepiej przygotowani. „Uważam, że wszystkie możliwe pytania, np. 200-300, powinny zostać ujawnione na rok przed maturą. Uczniowie przygotowaliby się do nich i nie mielibyśmy obecnego cyrku” – pisze Chętkowski.

Taka wymiana tematów maturalnych jest możliwa po raz pierwszy, ponieważ w tym roku zmieniła się formuła egzaminu ustnego. Zamiast prezentacji, którą można było tanio kupić w internecie i nauczyć się jej na pamięć, maturzyści jak dawniej losują pytania. Mogą trafić na fragment tekstu literackiego albo popularnonaukowego, lub reprodukcję dzieła, np. plakatu, obrazu czy komiksu. Maturzyści dostają kwadrans na przygotowanie „spontanicznej wypowiedzi argumentacyjnej”, która ma trwać ok. 10 minut. Już wiadomo, że im późniejsza godzina, tym wypowiedzi jakby mniej „spontaniczne”.

Uczniowie powinni opracować wylosowany fragment i odwołać się do innych lektur. To ważne, jakie przykłady wybiorą, bo potem komisja będzie mogła pytać tylko o tytuły przywołane przez maturzystę. Rozmowa z egzaminatorami potrwa pięć minut, cały egzamin powinien zamknąć się w 30 minutach.

Wielu nauczycieli egzamin z polskiego – bez względu na formułę – nazywa fikcją, uważają oni też, że jest zbędny. Bo choć dziś trzeba go zdać, by zaliczyć maturę, to właściwie nie ma kierunków studiów, na których byłby brany pod uwagę przy rekrutacji.

Źródło: Gazeta Wyborcza

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies

Zamknij