18.01.2022
Niespełna trzy lata temu, we wrześniu 2019 roku, do szkół średnich poszedł podwójny rocznik, czyli ostatni absolwenci gimnazjów i pierwsi uczniowie po zreformowanych, ośmioklasowych podstawówkach. To efekt reformy edukacji wprowadzanej przez rząd PiS oraz minister edukacji Annę Zalewską. Szkoły stanęły wtedy przed koniecznością podwojenia liczby miejsc w porównaniu z poprzednim rokiem.
Po trzech latach szykuje nam się, niestety, „powtórka z rozrywki”. Do szkół ponadpodstawowych będzie zdawać co prawda półtora rocznika, ale do tego dojdą pozostałości kilku reform edukacyjnych z ostatnich lat. Czyli po pierwsze obniżenie wieku szkolnego z siedmiu do sześciu lat (reforma rządu PO-PSL). W 2014 roku zgodnie z nowymi przepisami do szkół poszły dzieci urodzone w 2007 roku, czyli siedmiolatki i część rocznika sześciolatków – urodzonych od stycznia do czerwca 2008 roku (w sumie było to ok. 520 tys. dzieci w kraju).
Teraz obie te grupy – siedmio oraz sześciolatki – kończą klasy VIII i lada dzień będą decydować, jakie wybrać szkoły średnie. A te opuści tylko niespełna 350 tys. absolwentów. To ostatni absolwenci gimnazjów. Druga część podwójnego rocznika, czyli uczniowie po ośmioklasowych podstawówkach według przepisów uczą się już w czteroletnich liceach i pięcioletnich technikach, czyli w szkole jeszcze zostają. W ten sposób na reformę dotyczącą sześciolatków nakłada się reforma minister Zalewskiej likwidująca gimnazja. W efekcie od września 2022 w liceach będzie 4,5 rocznika, w technikach – 5,5 rocznika – zamiast trzech i czterech, tak jak to było do niedawna.
Szkoły budynków w większości nie zmieniły. Jak więc pomieścić tylu nadliczbowych uczniów? Po pierwsze – trzeba sobie zdać sprawę, że nie wszyscy dostaną się do swojej wymarzonej szkoły… Po drugie – należy liczyć się ze zwiększeniem liczby uczniów w klasach oraz dwuzmianowość w planie lekcji. Kolejna kwestia – także niezmiernie istotna – to problemy kadrowe szkół. Nauczycieli chętnych do podjęcia pracy w szkole brakuje. Natomiast ci już zatrudnieni są często mocno przeciążeni pracą na 1,5 etatu lub w kilku placówkach.
Oj, trudny to czas dla polskiej edukacji…