Dług zamiast nauki

Szkoła Wyższa Rzemiosł Artystycznych, która istnieje od grudnia 2001 roku, składała wiele obietnic: marmurowe sale wykładowe z Pałacu Kultury (pokazywano je podczas dni otwartych), świetni wykładowcy (m.in. Xymena Zaniewska, Waldemar Świerzy, Janusz Stanny), dyplom projektanta mody albo grafika. Chętni musieli przynieść teczki z pracami i zdać egzamin – szkoła miała być elitarna. Czesne też: 8,5 tys. zł rocznie plus 2 tys. zł (dobrowolna darowizna) i 200 zł opłaty rekrutacyjnej. I tu elitarność się zakończyła, a zaczynała prowizorka.

Okazało się, że szkoła mieści się na strychu, gdzie okna otwierają się razem z futrynami, a ze ścian zwisają kable. Zamiast wielkich nazwisk – wykłady rektora Iny Powązki. Na początku pojawiło się kilku wykładowców z ASP, ale szybko znikali. Nic więc dziwnego, że studenci postanowili zmienić szkołę. Kiedy jednak złożyli rezygnację, usłyszeli, że mają długi. Zaczęto im naliczać fikcyjne opłaty. Rekordziści są już winni uczelni po [sic!] 50 tys. zł.

Władze szkoły odmówiły komentarza. Ponad 20 studentów SWRA chce pozwać szkołę do sądu. Zwrócili się też o pomoc do Ministerstwa Edukacji i Parlamentu Studentów RP.

Mieczysław Grabianowski, rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu: „Do ministerstwa wpłynęły już skargi studentów tej uczelni. W najbliższych dniach minister przeprowadzi w tej szkole kontrolę – zbada poziom i warunki nauczania oraz czy są spełnione wymagania związane z kadrą profesorską. Jeśli potwierdzą się doniesienia studentów, może nawet zamknąć uczelnię. Nie możemy jednak pomóc studentom, którym szkoła naliczyła długi – podpisali umowę cywilnoprawną, a nam nie wolno w nią ingerować. Mogą się w tej sprawie zwrócić do sądu”.

Dariusz £omowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów: „Tak wysokie odsetki oraz kary za spóźnienia są niedopuszczalne. Jeśli uczelnia tak rygorystycznie traktuje terminy zapłaty, musi zaoferować coś w zamian, np. płacić karę studentom, gdy profesor spóźni się na wykład. Niedopuszczalne jest treż zmienianie zasad umowy w trakcie jej trwania. Jeśli studenci uważają, że warunki umowy, jaką podpisali ze szkołą, są dla nich krzywdzące, mogą wnieść sprawę do sądu. Jeśli zakwestionuje on skarżone fragmenty – przestają one obowiązywać. Szkoła traci wtedy prawo do żądania dużych odsetek, a jeśli student już je zapłaci – może on domagać się ich zwrotu”.

Opracowanie: agakar

Źródło/autorstwo: „Gazeta Wyborcza Stołeczna”

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies

Zamknij